czwartek, 25 listopada 2010

Świątecznego zdobienia opowieści...







Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta .... Coraz więcej kolorów, nastrojów, pięknych przedmiotów świątecznych i klimatów bożonarodzeniowych na Waszych blogach. Nie mogłam się doczekać tego momentu, tej chwili kiedy będzie można już o nich głośno mówić, pisać i pokazywać swoje do nich przygotowania.

Ja byłam bardzo cierpliwa, ponieważ swój pomysł, ale i gotową realizację tegorocznych dekoracji świątecznych mojego domu miałam juz gotową na początku października!





A było to tak... 


We wrześniu zadzwonił telefon i usłyszałam znajomy głos Agnieszki, stylistki, która wraz ze swoim mężem była u mnie na mojej pierwszej sesji zdjęciowej do Mojego Mieszkania. Oczywiście miło sobie porozmawiałyśmy i tak zaistniała kolejna propozycja publikacji! Tym razem do świątecznego wydania Claudii! Skłamałabym gdybym zaprzeczyła, iż nie było to dla mnie niesamowicie miłe kiedy usłyszałam, że moje mieszkanie tak bardzo spodobało się redaktor naczelnej, że zrezygnowała ze swojego pierwotnego projektu i wybrała mnie i moje cztery kąty do tego wyjątkowego numeru!Dlatego zaraz po skończonej rozmowie zaczęłam rozmyślać o tym w jaki sposób ubrać świątecznie moje mieszkanko na tę okoliczność...

Pracowite noce


W mojej głowie zobaczyłam ukochane serducha, różnej wielkości i kolorów, świąteczne skarpety, soczyście zielone gałązki choinkowe, listki bluszczu, nastrojowe światełka i świece...


Czasu miałam bardzo niewiele dlatego pilnie zabrałam się do pracy i po kilku pracowitych nocach moje pomysły nabrały  w końcu realnych kształtów! A co najważniejsze zdążyłam przed sesją zdjęciową!



Uszyłam serducha, małe i duże, niewielkie ptaszki do ozdobienia okapu, świeczuszki dostały koronkowe sukieneczki, i udało mi się opracować całkiem kształtną świąteczną skarpetę... A pewnej zimnej nocy wybrałam się z dużymi nożyczkami w ciemny świat i ... nacięłam naręcze bluszczu z czyjegoś płotu za co zaocznie, z góry i bardzo mocno przepraszam! Myślę jednak, że nikt nie zauważył tej straty, ponieważ tenże płot jest bardzo stary i bardzo obficie bluszczem pokryty!



Elvis i zapach piernika

Sesja zdjęciowa upłynęła w przemiłej, świątecznej atmosferze. Odnalazłam moją ukochana płytę "Elvis for Christmas" i upiekłam szarlotkę, do której oprócz cynamonu dodałam przyprawy do piernika. Świąteczny wystrój, muzyka i zapach ciasta .. Uwierzcie mi, prawdziwy, świąteczny nastrój można wyczarować nawet na początku wyjątkowo ciepłego i pogodnego października!



Jak widzicie u mnie już świąteczny nastrój zawitał na dobre i cieszę się, że przyszedł już ten moment, kiedy mogę Wam o tym opowiedzieć! A świąteczna Claudia powinna być w kioskach w najbliższy poniedziałek 29 listopada. Oczywiście będzie mi bardzo miło jeśli zechcecie do niej zajrzeć i pooglądać mój świąteczny domek:) Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło!



niedziela, 21 listopada 2010

Pierwszy Mikołaj!



















Dobry wieczór! Dzisiaj chciałam serdecznie podziękować mojemu pierwszemu w tym roku Mikołajowi! Niedawno dostałam paczuszkę, której się  nie spodziewałam! Sprawiła mi ogromną radość! Samym faktem, że była niespodziewana, ale równiez swoim urokiem! 



















W ślicznie zapakowanej paczuszce znalazłam przecudną zawieszkę, same zobaczcie:) MaJu bardzo Ci dziękuję!!!! Wspominałaś o niespodziankach mikołajowych, ale nie sądziłam, że Mikołaj przyjdzie do mnie już w listopadzie!




















Anetko sprawiłaś mi tym prezentem ogromną radość, raz jeszcze serdecznie Ci dziękuję!!!
Życzę Wam wszystkim dobrego tygodnia i spokojnej nocy!

niedziela, 14 listopada 2010

W myśl zasady ...

















Witajcie po znacznym czasie mojego milczenia. Postanowiłam tym razem, przy okazji kolejnego wpisu  skorzystać z zasady .. więcej robić niż mówić tudzież pisać, tak więc dzisiaj proponuję w moim wykonaniu więcej prezentacji wizualnej moich ostatnich prac niż rozbudowaną opowieść, która zwykle mocniej działa na wyobraźnię, ale ... przy okazji własnej twórczości mogłaby wydać się lekko dziwna. Bo jakże mówić i rozprawiać o czymś czego nie można zobaczyć??? Pozostaję więc przy tradycyjnej fotografii. Zapraszam do oglądania:)

















Toaletka

Niewielką toaletkę przyozdobiłam dla pewnej, bardzo kochanej Kobietki. Wykorzystałam w niej piękne retro zdjęcie małej, uśmiechniętej dziewczynki, które pozwoliłam sobie pobrać z bloga naszej Drogiej Bellisimy! Nikt jak ona nie ma takiego oka do wyszukiwania przecudnych starych fotografii w Internecie! Jej blog to istna skarbnica zachwycających, sentymentalnych i nastrojowych zdjęć z przeszłości.
























Kolory zdjęcia idealnie pasują do słodkich, materiałowych wstążeczek, które nowa Właścicielka toaletki przywiozła z Londynu...
























A do małego serduszka wrzuciłam troszkę pachnącej, aromatycznej lawendy ...

















Domek dla kluczy

Domek wykonałam dla koleżanki, dla której wcześniej zrobiłam różaną toaletkę. Początkowo szafeczka miała powędrować do domu Rodziców koleżanki, ale z tego co wiem pozostała jednak u niej, co cieszy mnie ogromnie. Chyba mogę sobie pozwolić na taki oto wniosek, że na tyle jej się spodobała, że nie mogła się z nią rozstać? A może to zbyt duża próżność z mojej strony?























Domek pomalowałam na kremowo, a kraciastej serwetce po prostu nie mogłam się oprzeć, tym bardziej pasiastemu, tradycyjnie angielskiemu zdjęciu ....do tego zapasowy guzik od ulubionej kurtki.
























Chciałam żeby kluczyki miały przytulny i ładny domek, więc położyłam im kraciastą tapetę i dodałam ozdobne kokardki...

























Dzisiaj chciałam Wam pokazać te dwie prace, mam nadzieję, że oglądanie ich było dla Was przyjemne. Moje "twórcze rozkręcenie" jest w ścisłej zależności z posiadanym, wolnym czasem dlatego bardzo przepraszam, że ... nie ma ich nadal zbyt wiele. Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło w listopadowy wieczór, niech rozpoczynający się tydzień przyniesie Wam same dobre dni!


czwartek, 21 października 2010

Rzecz o magii staroci ...

















Witajcie ... miałam już oddalić się w kierunku sypialni i odpłynąć błogo w ramiona Morfeusza, gdyż noc już głęboka i część z Was zapewne już śni swój sen tej nocy, jedyny i niepowtarzalny, o którym jutro ktoś usłyszy, ale .. przecież to moja ulubiona godzina aktywności w pisaniu! Kusi mnie bliskość gładkiej pościeli widoczna z obecnej mojej perspektywy, ale nie dam jej jeszcze szansy, nie ulegnę pokusie! Czas, czas, czas muszę z nim powalczyć, ledwo zdążyłam lekko nadrobić zaległości i przemknąć szybko przez Wasze światy w blogi zaklęte. W moim natomiast niewielkim świecie nic ostatnio Wam nie pokazuję! Ruszam zatem w  kolejną opowieść niesiona siłą magicznej muzyki ulubionego radia kojącego właśnie duszę i serce pięknym Bolerem Ravela!

Po kolei, po kolei

Do sedna zatem, do sedna! W czasie tegorocznego lata zgromadziłam naprawdę okazałą bibliotekę miejsc magicznych, które udało mi się odwiedzić i odnaleźć na naszej ziemi ojczystej. Zebrałam, uporządkowałam i teraz czas zacząć się nimi z Wami dzielić. Pokazałam Wam już moje ukochane Koło oraz dwa magiczne i urokliwe sklepiki - Lawendę oraz The Old House. Postanowiłam wkrótce "przemeblować" mój blog, tak, żeby każde z opisywanych miejsc, tematów i wątków odnalazło tutaj  pasujące i komfortowe dla siebie miejsce. Chcę Wam pokazywać piękne miejsca, przedmioty, ich duszę i emocje, które zawsze mi towarzyszą gdy spotykam na swojej drodze poruszające i zachwyt wzbudzające  zjawiska estetyczne, na które jest szczególnie podatna moja osobista dusza... 

Targowisko staroci Kazimierz Dolny


















Zapraszam Was dzisiaj ponownie do Kazimierza, kilka kroków od rynku i oszałamiającej Lawendy jest targowisko dóbr wszelkich również tych przeze mnie ukochanych, starych, zniszczonych, niedzisiejszych czasów lata pamiętających. Nie mogłam rzecz jasna przejść obok nich obojętnie i nie uchwycić chociaż kilku, spośród oczy kolących, tęczowych chińsko-indyjską jakością wyłowionych, straganów... Zatem zapraszam na krótki spacer po wąskich, ale słonecznych i pięknych uliczkach starociowym bogactwem usłanych  ...


















Do dnia dzisiejszego żałuję, że nawet nie zapytałam o cenę, nawet nie podjęłam próby zakupu tych niesamowitych, ozdobnych korków do wina! Chyba całą swoja uwagę skupiłam na zrobieniu zdjęcia tak, żeby promienie słońca mieniące się w ich zdobieniach nie oślepiły mojego oka w aparacie, żeby wyszły, żeby je uwiecznić.. Ale ja jeszcze po nie pojadę, znajdę i kupię, a potem postawię  jako ozdobę na honorowym miejscu w moim domu ....


















Elegancki zestaw łazienkowy do salonu kąpielowego, voila! Zapraszam! Jego rozmiar rozpraszał wszelkie wątpliwości, niejedna panna zdołałaby w jednej li tylko  miarze dzbana dokonać sumiennej ablucji ... Do mojego jednak saloniku łazienką się zwącego był niestety zbyt pokaźny, inne salony były mu zapewne przeznaczone ...


















Patrząc na złotem się mieniące przedmioty usłyszałam śpiew szabasowego święta, powagę i spokój świątecznego dnia, wiele, wiele lat temu, może na tej samej kazimierskiej ulicy?
















A tutaj uroczysta, niedzielna  herbata w mieszczańskim domu, w zimowy, mroźny  dzień ...


A poza domem, w przydrożnej, pełnej gwaru, śmiechu i tańca karczmie kufel parującego grzanego wina! Chociaż w tych naszych polskich to chyba tak pięknych naczyń na te trunki nie było, przywędrowały chyba zza naszych granic ...


Instrument samotny na chłopskiej chacie wiszący, kontrast tylko uwydatnia jego niewątpliwą urodę...



















Dlaczego nie zabrałam jej z tego drzewa? Chyba nie chciałam burzyć kompozycji ....



















Kawowe młynki, do których mam wyjątkową słabość optyczną....



A na pożegnanie, przed odlotem, jakby tylko na chwilę przysiadły by odpocząć, baśniowe ptaki zielone...


Wierzę, że takich miejsc jest wiele, będę ich szukać, chwytać i uwieczniać obiektywem, pokazywać, przenosić się wraz z nimi tam daleko, do miejsc dawnych i magicznych... Dobranoc Wam Wszystkim ....

poniedziałek, 4 października 2010

Mój Dom Moja Pasja ...




















Czas, czas, czas płynie nieubłaganie, łączy niepostrzeżenie ze sobą szare, brunatne, mgliste i chłodne dni... i znowu wiele jesiennych dni minęło od ostatniego wpisu, a przecież obiecałam Wam pokazać moje mieszkanko. Wiem, że niektóre z Was miały okazję odwiedzić mnie przy lekturze marcowego numeru Mojego Mieszkania, ale tym, które nie miały tego numeru w rękach obiecałam moje niewielkie cztery kąty pokazać tutaj. Zatem z lekkim opóźnieniem, ale jednak  słowa dotrzymuję i zapraszam!

Klucze i co dalej?

Był sierpień 2007, po kilku miesiącach opóźnienia dostałam klucze od swojego pierwszego, własnego mieszkania. Trzymałam klucze w rękach, patrzyłam na puste, białe ściany pachnące farbą i betonem, za oknem las, i co dalej? I tutaj zaczął się problem ... brak konkretnej wizji, brak obrazu, co gdzie, jak ... Tylko wstępne koncepcje i punkty zaczepienia nie tworzące spójnej całości. Biało, jasno i ciepło po pierwsze, wymarzona kwiecista kanapa po drugie i koniecznie bajeczna prowansalska kuchnia jak u Przyjaciółki, która nie mogła mnie siłą z niej przemieścić na salony, bo to w jej  kuchni  było najpiękniej!  


Czas i kolejne kroki pokazały mi jak sprawy remontowo - wykończeniowe mają się w rzeczywistości, jak trzeba nabrać pokory i cierpliwości, aby powoli, bez pośpiechu czekać na natchnienie, inspiracje i realizować kolejne etapy prowadzące do wieńczącego satysfakcją i radością końca pracy! Jak przelotne spojrzenie na piękny przedmiot potrafiło namalować w wyobraźni cała aranżację kolejnego fragmentu, zakątka domu. Urocza, sentymentalna ramka, piękny świecznik, romantyczne lustro ....




Wybór  koloru sypialni był dla mnie oczywisty, zieleń zawsze kojarzyła mi się z ukojeniem, spokojem i lekkim, ale zbawiennym dla odpoczynku chłodem. Wiedziałam również, że będzie się świetnie komponowała z obrazem mojej siostry, który otrzymałam od niej jako prezent na I Komunię Świętą. Obraz przedstawia piękno majowej przyrody, soczystej zieleni i okwieconych drzew.



Koło - miłość od pierwszego wejrzenia

Na łazienkę miałam początkowo pomysł jeden, chciałam mieć umywalkę nablatową i wiedziałam, że muszę ruszyć na poszukiwania niewielkiej szafeczki, która to marzenie miała pomóc ziścić. Nie było łatwo, w sklepach z wyposażeniem wnętrz nie udało mi się znaleźć wymarzonego mebla i wtedy Dobry Duch (Mój Szwagier architekt) podsunął mi pomysł - "A może wybierzesz się na bazar staroci, na Koło? Myślę, że tam możesz znaleźć coś w stylu, który by Ci odpowiadał".  Któż by pomyślał, że będzie to początek szaleńczej miłości! Szafeczka została wypatrzona po 5 minutach obecności na targu!


Ale do tej pory, mimo usilnych prób, nie mogę sobie przypomnieć skąd pojawił się pomysł na zdjęcia do łazienki w temacie plaży retro .. wiem, tylko, że bardzo intensywnie zaczęłam poszukiwać takich zdjęć w Internecie. Zgromadziłam sporą galerię, ale do pokazania ich wszystkich zabrakło by mi ścian w łazience. Niektóre zbliżenia najciekawszych, które zostały wybrane i zaistniały w moim mini salonie łazienkowym, są tutaj .



Kolejna, "niewinna" wyprawa na Koło po inspiracje, zaowocowała zakupem dwóch komód !!! Kolejna stołem, a ... następna krzesłami! I tak oto musiałam poskromić moje zakupowe zapędy z bolesnego powodu - braku przestrzeni na kolejne, piękne przedmioty! Chwilowo również, do czego przyznać się muszę skończyła mi się cierpliwość do ich samodzielnego odnawiania i malowania, te z Was, które się tym zajmują lub kiedyś próbowały swoich sił w tej pracy wiedzą, iż nie jest to łatwe chociaż owszem, bardzo satysfakcjonujące zajęcie!  



Ach mogłabym tu pisać, pisać i pisać, o kolejnych zakupach, inspiracjach, spotkaniach, przygodach i wszystkich zjawiskach, które wpłynęły na ostateczny kształt (hmm.. czy ostateczny? Już mam nowe pomysły na małe zmiany) i wygląd mojego maleńkiego królestwa, które kocham, i które samo w sobie stało się dla mnie pasją i inspiracją do działania, i  tworzenia. Ale czy wytrwalibyście tak długo w ramach lektury jednego wpisu? Może wspomnę jeszcze o tym i owym przy kolejnej okazji. 


Chociaż skuszę się jeszcze na jedną, krótka historię o dylemacie wyboru odcienia koloru kuchni. Długi wywód Panu fachowcowi od kuchni przeprowadziłam, szeroko rozwodząc się o swoich rozterkach i pokazując trzymane w ręku próbki kolorów. Wszystkie były odcieniami bieli, jedne wpadały w żółty, inne w waniliowy, jeszcze inne w lekko szary oraz różowy .... To widziałam ja, Pan natomiast był lekko zdezorientowany, zagubiony i milczący, po czym całość mojego monologu skwitował jednym zdaniem - Wie Pani co? Kobiety podobno rozróżniają więcej kolorów od mężczyzn ...


Być może już wkrótce będę mogła Wam się pochwalić kolejną publikacją, ale to jeszcze nic pewnego, więc na razie ciiii... Kończąc fragment historii mojego wymarzonego mieszkanka, życzę Wam mimo jesiennej aury, pogodnego, słonecznego i radosnego nowego tygodnia!!! Pozdrawiam w noc już poniedziałkową!



wtorek, 21 września 2010

Zaraza decoupage'owa czyli monotematycznie!



Bez zawartości tekstowej zbyt bogatej, a raczej rzec należy z zawartością tekstową ubogą chciałam Wam tylko efekt kolejny mojej zarazy decoupage'owej pokazać. Wirus zaatakował już cały mój organizm ze szczególnym wskazaniem na głowę! Tworzę dalej, wycinam, maluję, lakieruję. Powstała kolejna toaletka, praca nad nią wciągnęła mnie tak mocno, że wolne dni weekendowe minęły niepostrzeżenie! Tym razem na prośbę mojej koleżanki ozdobiłam ją romantycznym, różanym motywem.






















Oczywiście nie obyło się bez walki z marszczącą się serwetką, ale też wyjątkowo "włochatym" drewnem, które musiałam intensywnie potraktować papierem ściernym przed, ale i w trakcie malowania pudełeczka kolejnymi warstwami kremowej farby ...






Także nadal stanu idealnej gładkości nie osiągnęłam, ale moje ręce robią się coraz bardziej pewne i sprawne ...




Życząc Wam dobrej i pogodnej środy, pozdrawiam Was serdecznie i obiecuję, że kolejny wpis poświęcę innej już tematyce, a mianowicie mojemu mieszkaniu w szerszym ujęciu. Obiecałam Wam  pokazać je w większej odsłonie. Powspominam też sesję zdjęciową i historyczną publikację w Moim Mieszkaniu.



sobota, 18 września 2010

Decoupage raczkujący ...

















Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem wypróbowania własnych sił na polu twórczym z decoupage'm związanym. Oglądałam Wasze prace na blogach, czytałam to i owo, jak i  z czym  ...krok po kroku wskazówki jak zacząć. Ale najbardziej inspirowały mnie Wasze działania i prace w tym zakresie poczynione i Justynki mojej koleżanki drogiej, która tworzy coraz więcej i niezmiennie pięknie! Kupiłam zatem wszystkie podstawowe i niezbędne materiały, i narzędzia, i wykonałam pierwszy cykl, kolekcję. Pierwsza powstała ramka z obrazkiem, daleko jej do doskonałości, ma zadziorki i lekkie pofalowania, ale i tak ucieszyła mnie bardzo.



















Potem powstała deseczka na zapiski, przy której znowu zmagałam się z falującą serwetką.  Justynka poradziła mi, że powinnam sobie kupić pędzel syntetyczny, no i bardzo szybko działać z wygładzaniem i przyklejaniem poszczególnych elementów.























Szybko nabrałam odwagi i postanowiłam ozdobić niewielką drewnianą toaletkę - pudełeczko jako prezent urodzinowy dla pewnej wspaniałej Kobietki. Efekt również nie był idealny i miałam pewne wątpliwości czy aby na pewno praca w takim stanie na prezent się nadaje, ale ostatecznie zaryzykowałam i dodałam do całości szybciutko uszyte serduszko z aromatyczną lawendą, która dostałam od niesamowitych, dobrych Duchów kazimierskiej Lawendy !












































Tradycyjnie w ostatnich tygodniach brakowało mi czasu na ulubione zajęcia zatem ostatni element tej mojej mini, pierwszej decoupage'owej kolekcji nie mógł powstać przez kolejne dni, ale cierpliwie czekał. Trzy doniczki z ocynkowanej, srebrnej blachy kupiłam w Ikei, pomalowałam tym samym lekkim, kremowym kolorem, o bajkowej nazwie "zwierciadełko zwierciadełko", którym pokryte zostały pozostałe przedmioty. Wczoraj w nocy umieściłam na nich kwiatuszki i polakierowałam -  w końcu wyszło  idealnie i gładko! Do całości dodałam lekko różową koroneczkę. Jestem dumna, że w końcu mi się udało! I w taki oto sposób zakończyłam prace w ramach pierwszych kroków w decoupage'u. Przyznaję, to wciągające, fantastyczne i niosące mnóstwo satysfakcji zajęcie i hobby. Tak mi się spodobało, że zaczynam kolejne prace, czekają dwie toaletki i szafeczka na klucze.




















Dziękuję Wam za inspiracje i za to, że mogę Was gościć w moich "blogowych progach"! Pozdrawiam cieplutko w ten chłodny i  jesienny już dzień!